piątek, 12 lutego 2016

Kiedyś to się jakoś utrze. Choć teraz to taki wielki dziejowy tygiel, a my siedzimy w środku.

Oprócz tej agresji cywilizacyjnej, czym jeszcze Polacy grzeszą? 
Grzeszą grzechem egocentryzmu, takiego wpatrzenia się w polski tylko pępek: „Niech na całym świecie wojna, Byle polska wieś zaciszna, Byle polska wieś spokojna.” Co oczywiście pociąga za sobą lekceważenie przez innych - a potem dąsanie się, że nikt nas nie dostrzega, nie docenia. Nie chcemy brać udziału w grupowych działaniach - koncentrujemy się na sobie, na własnym tyłku, na własnym brzuchu, na własnym bezpieczeństwie. A wtedy, kiedy trzeba myśleć w kategoriach bardziej globalnych, nie myślimy, nic nas to nie obchodzi. Ten egocentryzm dotyka zarówno wspólnoty, jak i jednostek, które nie chcą brać udziału w niczym. [...]
I z czego to wynika?
Z tego egocentryzmu właśnie. Z ograniczenia życia do życia rodzinnego, jednostkowego, nawet nie plemiennego, tylko rodowego. Wszystko inne nie jest traktowane jako konieczne. Łączy się z ryzykiem, odpowiedzialnością, z bardziej życzliwym stosunkiem do drugiego człowieka. W Polsce często można się upić z sąsiadem czy z nim pobiesiadować, ale nie będzie się z nim pracowało nad dobrem wspólnym. Przyjemność tak, obowiązek już nie. Ten nasz stosunek do obowiązku jest dość szczególny. Nasze kolejne grzechy? Zawistny egalitaryzm. Zazdroszcząc bowiem komuś jakiegoś dobra działamy negatywnie - rozmaici nieudacznicy tak czynią - żeby zniszczyć to dobro, żeby ten drugi nie mógł go pomnażać. Egoizm czy zazdrość jest czymś naturalnym w człowieku. Ale my nadajemy im taki destrukcyjny wymiar, niszczący.