poniedziałek, 15 lutego 2016

Pamiętamy wszyscy, jak bardzo Lech Kaczyński przeżywał swój urząd, jak duży nacisk kładł na godność tego urzędu i jak łatwo dawał się wyprowadzić z równowagi, gdy tylko napotykał kogoś z inną wizją, z innym planem.

Nie mógł się w Gruzji nie pojawić, musiał tam być – jak to komentowano na pokładzie samolotu – „przed Sarkozym”. To był cały wielki plan na zbudowanie prestiżu prezydenta i na zmontowanie sojuszu antyrosyjskiego, którego Kaczyński byłby naturalnym liderem. Taki sojusz – w jego mniemaniu – byłby wielkim osiągnięciem, czymś, z czym świat musiałby się liczyć. Taki sojusz Polski, Ukrainy, państw grupy wyszehradzkiej i państw nadbałtyckich byłby – w opinii Kaczyńskiego – wyjątkowo mocnym graczem na światowej arenie, a przede wszystkim dzieckiem Kaczyńskiego, jego pomnikiem.
Jarosław Dudycz: Cała Polska w samolocie | Studio Opinii | 11.02.2016