W sensie językowym tak. To, co się dzieje, bardzo kojarzy się z systemem "kierowniczej roli partii". Ubezwłasnowolnienie Trybunału Konstytucyjnego, próba zastąpienia służby cywilnej czymś, co możemy nazwać nomenklaturą, zarząd partyjnych komisarzy nad mediami publicznymi, dyscyplinarki dla nieposłusznych sędziów to konsekwentne dążenie do rządów samowolnych. To jednak jeszcze do systemu PRL nie prowadzi. Jest to natomiast zdecydowany zamach na demokrację liberalną, czyli demokrację połączoną z rządami prawa.